Wyjątkowy jubileusz obchodziła niedawno pani Katarzyna Serwatka ze Szklar Górnych. Setne urodziny dostojnej jubilatki zgromadziły całą czteropokoleniową rodzinę, a historia zatoczyła koło. Odprawiona w miejscowym kościele msza św. z okazji stulecia urodzin, była także momentem przyjęcia do wspólnoty chrześcijańskiej innej mieszkanki Szklar Górnych czteromiesięcznej Antoniny, przyjmującej tego dnia Chrzest Święty.
Wyjątkowego wymiaru podwójnej uroczystości w Kościele pw. Św. Piotra i Pawła nadał fakt, że odbywała się w Niedzielę Świętej Rodziny, dniu odnowienia przyrzeczeń małżeńskich oraz czasie modlitwy w intencji małżeństw i rodzin.
– Dziękując za dar stu lat, jednocześnie stojąc u progu życia Antoniny, modlimy się dziś także za życie w małżeństwach, odnawiamy miłość małżeńską, rodzicielską, braterską i siostrzaną, miłość dzieci do rodziców. Ikona Świętej Rodziny jest nam dana po to, byśmy mogli się w nią wpatrywać, jak w zwierciadło. Niech udział w tej eucharystii, Józefowe zawierzenie Panu Bogu, posłuży nam za wzór do tego, by swoje życie, swoją codzienność budować w oparciu o Chrystusa i Słowo Boże, niezależnie od tego ile mamy lat i ile jeszcze czasu przed nami – mówił w homilii ksiądz proboszcz Paweł Kajl.
Po Mszy Świętej przeszedł czas na życzenia, kwiaty i podarunki, wśród których znalazło się Apostolskie Błogosławieństwo Ojca Świętego Franciszka z okazji setnej rocznicy urodzin Katarzyny Serwatki. List gratulacyjny odczytał wójt Gminy Lubin Tadeusz Kielan, a życzenia dalszych lat w zdrowiu składali m.in. radny Gminy Lubin Tomasz Fuczek oraz sołtys Szklar Górnych Ryszard Bubnowski. Na cześć dostojnej jubilatki odsłonięta została figura Matki Bożej, znajdująca się na barkowym ołtarzu świątyni.
Potem przyszedł czas na rodzinną część uroczystości, gdzie odżyły wspomnienia. Pani Katarzyna pochodzi z Kresów Wschodnich z okolic Złoczowa w województwie tarnopolskim. Tam spędziła dzieciństwo i młodość, ale jak zdecydowana większość Polaków – musiała opuścić rodzinny dom. W jednej trzeciej kolejowego wagonu, bo tyle przypadało na rodzinę, trzeba było spakować dobytek życia i wyruszać w podróż, której celu nikt nie znał.
Z postojami, przesiadkami i dorywczą pracą, dzięki której można było zarobić na jedzenie podróż pani Katarzyna trwała trzy lata. Szklary Górne okazały się ostatecznym przystankiem na jej życiowej drodze. Dotarła tu z mamą i siostrą w 1947 roku.
– Trafiłyśmy do raju. Było co jeść, był dach nad głową, ale najważniejsze było to, że jesteśmy tu na stałe, że nie trzeba będzie już nigdzie wyjeżdżać – wspomina pani Katarzyna.
A wspomnień jest znacznie więcej. To właśnie w Szklarach Górnych pani Katarzyna poznała swojego męża, tu odbył się ślub i przyszły na świat dzieci – syn i córka.
– Ogród pełen kwiatów, własne uprawy, kaczki, gęsi i kury. Choć finansowo się nie przelewało, nie mogę narzekać, mieliśmy wszystko, czego do życia potrzebowaliśmy. Córka skończyła studia, syn pracował w tartaku i mam ich do dziś blisko siebie – opowiada jubilatka.
Rodzina jest znacznie liczniejsza. Pani Katarzyna doczekała się trojga wnucząt i trojga prawnucząt. Na wszystkich może liczyć i nie ukrywa dumy z najbliższych.
Mimo skończonych stu lat, pani Kasia nie stosuje żadnej diety.
– Babcia zawsze lubiła tradycyjną polską kuchnię, tłustą i kwaśną i to się nie zmieniło – śmieje się wnuczka nosząca to samo imię, co babcia.
Rodzinna uroczystość była okazją do odśpiewania jubilatce życzeń dwustu lat, do których dołączamy się całym sercem.
(MG)