Z pięknej, owianej legendą wielkich wydarzeń historycznych Kielecczyzny, przez Niemcy z okresu II wojny światowej, aż do Osieka wiodła życiowa droga pani Genowefy Krzywickiej, która obchodziła niedawno swoje 90. urodziny. Dostojną Jubilatkę odwiedził wójt Tadeusz Kielan.

To kolejna historia, pokazująca trud powojennych lat, podczas których na Ziemiach Zachodnich budowano polskość.

Pani Genowefa urodziła się w miejscowości Micigózd, w powiecie Piekoszów, w ówczesnym województwie kieleckim. W rodzinnej miejscowości dane jej było spędzić tylko dzieciństwo. Jako czternastolatka zmuszona została do opuszczenia Micigozdu.

– To była niedziela, łapankę zorganizowano tuż po mszy świętej, gdy wychodziliśmy z kościoła. Wywieziono nas „na roboty” do Niemiec, tak jak staliśmy. W grudniu skończyłam 14 lat, a to był luty. Nikomu to nie przeszkadzało, liczyły się ręce do pracy. Pracowaliśmy na roli, spaliśmy na strychu z prześwitującym od dziur dachem – opowiada pani Genowefa.

Z pobytem w Niemczech wiążą się także dobre wspomnienia. To tam pani Genowefa poznała swojego męża Władysława i odtąd szli wspólną drogą, która ostatecznie zaprowadziła ich do Osieka.

– Wojna nas oszczędziła, pod tym względem, że nie straciliśmy nikogo z najbliższej rodziny. Po powrocie z Niemiec zamieszkaliśmy z mamą męża, ale tam niestety nie było dla nas pracy. Wszyscy mówili, że na Ziemiach Zachodnich jest lepiej, więc przyjechaliśmy. Była tu już siostra taty, która nam pomogła się urządzić – wspomina Jubilatka

Tu faktycznie praca się znalazła, a z czasem także dom. Pani Genowefa najpierw zajmowała się rolą, potem pracowała m.in. w służbie zdrowia i kombinacie.

Jej pasją, która pozwoliła zadbać o rodziną, było robienie na drutach. Dlatego każdy z synów mógł liczyć na własnoręczne zrobione przez mam swetry, skarpetki czy czapki.

A synów miała pani Genowefa ośmiu. Doczekała się także jedenaściorga wnucząt i pięciorga prawnucząt.

Życzenia dalszych lat w zdrowiu, w otoczeniu najbliższych złożył dostojnej jubilatce Tadeusz Kielan, wójt Gminy Lubin. Był tort, kwiaty i prezenty…

(MG)