19 mieszkańców Raszówki – w charakterze podejrzanych – przesłuchanych zostało przez lubińską policję w sprawie udziału w proteście, który 8 czerwca tego roku uniemożliwił przejazd pociągu Kolei Dolnośląskich do Lubina, gdzie hucznie świętowano reaktywację połączeń kolejowych. To nie koniec!

– Identyfikujemy kolejnych uczestników zdarzenia, jeśli w toku śledztwa potwierdzone zostanie popełnienie wykroczenia, wnioski skierowane zostaną do sądu – mówi mł. asp. Anna Szajbler z Komendy Powiatowej Policji w Lubinie, a wójt Tadeusz Kielan zapowiada pomoc i wsparcie osobom, które ponieść mogą jakiekolwiek konsekwencje z powodu udziału w proteście.

Żadna z osób, która 8 czerwca stanęła na przejeździe kolejowym w Raszówce nie czuje się winna, wszyscy wierzą, że dowiodą tego przed sądem. Swoje wsparcie zadeklarował Tadeusz Kielan, wójt Gminy Lubin, podkreślając, że zrobi to prywatnie, a nie jako szef samorządu, bo na to nie pozwala mu prawo.

– Nie jestem w tym sam, jest wiele osób, które deklarują pomoc wszystkim tym, którym grożą jakiekolwiek konsekwencje, będące następstwem tego protestu. Kilkadziesiąt osób walczyło o kolej nie tylko dla siebie, ale dla całej gminy Lubin. Jeszcze raz dziękuję, gratuluję determinacji i odwagi, obiecując, że nie zostaniecie państwo sami z tym problemem. Zaczniemy od zorganizowana pomocy prawnej, a czas pokaże, co jeszcze będziemy mogli zrobić – mówi Tadeusz Kielan.

Protest na torach przyniósł oczekiwany przez mieszkańców skutek. Dziewiątego dnia po proteście pociągi zaczęły zatrzymywać się w Raszówce, Gorzelinie, Chróstniku i Rzeszotarach.

– Do dziś nie wiem, jak to się stało, że jeszcze w sobotę o 21.30 było pewne, że pociągi ominą naszą stację, a w poniedziałek okazało się, że cztery wykreślone przystanki wracają do rozkładu jazdy – mówi jeden z mieszkańców Raszówki.

Robert Borzych mieszkaniec Gorzelina od momentu, gdy pociągi zatrzymują się w jego miejscowości do pracy w Legnicy dojeżdża nimi niemal każdego dnia.

– Skutek tego protestu przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Wiedzieliśmy, że cel jest słuszny, ale nikt z nas chyba nie przypuszczał, że rozkład jazdy uda się zmienić tak szybko. Wszystkie argumenty, które miały decydować o wyłączeniu naszych stacji z rozkładu jazdy szybko upadły. Pozostają jednak w pamięci słowa prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego, któremu – jak stwierdził – ukradziono pociąg. Przekazując mieszkańcom dobrą nowinę poinformował, że „tych którzy to zrobili na pewno złapiemy i wybatożymy, solidnie”. Prezydent ma swoje sumienie, ale z całą pewnością istnieją w naszym kraju służby, które powinny takie wypowiedzi ścigać, bo jest to ewidentne nawoływanie do nienawiści – mówi Robert Borzych.

Na razie jednak z urzędu ścigani są tylko mieszkańcy, którzy w pokojowym proteście próbowali wyegzekwować swoje prawo do korzystania z kolei aglomeracyjnej, z definicji ruchu regionalnego charakteryzującego się częstymi postojami na stacjach i przystankach, umożliwiającego się skomunikowanie się z pociągami dalekobieżnymi…

(MG)