W najnowszych wydaniu Wiadomości Gminnych Gminy Lubin ukazał się wywiad z Gminy Lubin Tadeuszem Kielanem. Głównym tematem rozmowy jest walka o utrzymanie granic Gminy Lubin. Wójt był pytany także o kontrowersyjną sprawę dotycząca Kolei Dolnośląskich, których planowany rozkład jazdy omija przystanki w Gminie Lubin. Zachęcamy do lektury.

 

Minione cztery miesiące były wyjątkowo pracowite dla Pana, mieszkańców, ale także pracowników Urzędu Gminy.

To był czas wytężonej pracy, ponieważ oprócz codziennych obowiązków musieliśmy się angażować w walkę o obronę naszych gminnych granic. Na szczęście mogliśmy liczyć na niezwykle silne wsparcie mieszkańców naszej Gminy, którzy pokazali, że miejsce w którym żyją to nie tylko kawałek ziemi, to coś dużo więcej, w obronę czego są w stanie zaangażować swój czas i serce.

Łączenie gminy z miastem to temat, który powraca jak bumerang od wielu lat…

Ja również kiedyś się do niego przychylałem, ale pod warunkiem, że będą tego chcieli mieszkańcy i wiązać się to będzie z gratyfikacjami finansowymi, przeznaczanymi wyłącznie na inwestycje gminne. Dziś sytuacja jest diametralnie inna. Rząd nie proponuje żadnych środków za „łączenie”, a naszych siedem sołectw próbuje przejąć miasto, które jest gigantycznie zadłużone.

To skok na kasę?

A jak można to inaczej interpretować? Z naszych informacji wynika, że całkowite zadłużenie miasta przekracza 300 mln zł. Oczekujemy precyzyjnej informacji dotyczącej zadłużenia miasta od ponad dwóch miesięcy. Przejęcie siedmiu naszych sołectw to łakomy kąsek. Jednak ten zastrzyk gotówki poprawiłby sytuację finansową gminy miejskiej tylko na chwilę, a konsekwencje dla naszej gminy byłyby nieodwracalne. Wskaźniki finansowe zostaną znacznie przekroczone, a to zgodnie z obowiązującym prawem oznacza zarząd komisaryczny, a w konsekwencji likwidację gminy poprzez wchłonięcie jej przez sąsiednie samorządy.

Większość miejskich radnych, mimo protestujących na sesjach mieszkańców Gminy Lubin poparła projekty uchwał w sprawie przyłączenia Chróstnika, Kłopotowa, Krzeczyna Wielkiego, Miroszowic, Obory, Osieka i Szklar Górnych do Lubina.

Radni są współwinni zadłużeniu miasta, do którego doprowadził ich prezydent. To oni akceptowali wszystkie jego propozycje. Sięgają po nagrodę w postaci naszych siedmiu sołectw, podczas gdy powinni ponieść konsekwencje swoich działań. Powtórzę po raz kolejny, zdajemy sobie sprawę w jak trudnej sytuacji finansowej znalazło się Miasto Lubin, ale własnych zobowiązań nie można spłacać pieniędzmi sąsiada, który lepiej zarządza swoim budżetem i myśli perspektywicznie. Zawsze chętnie służyć będziemy radą i wsparciem, bo los Lubinia i Lubinian leży nam na sercu, ale nie godzimy się na zmiany, które doraźnie pomagając Miastu, na zawsze pogrążą Gminę Lubin w inwestycyjnym marazmie, a w konsekwencji doprowadzą do jej całkowitej likwidacji.

Miejscy radni zaproponowali jednak mieszkańcom Gminy Lubin „kontrakt społeczny”, który zakłada m.in. utrzymanie placówek oświatowych, kontynuację rozpoczętych inwestycji , utrzymanie OSP…

… i darmowy Uniwersytet Senioralny, który już mamy. Miejscy radni, przygotowując ten – mam wrażenie – pisany na kolanie „kontrakt społeczny” nie zadali sobie nawet odrobiny trudu, by sprawdzić co w Gminie Lubin funkcjonuje, a co można byłoby usprawnić. Zawarte w nim obietnice, to czysta demagogia. Kto uwierzy, ze zadłużone miasto, inwestować będzie w okoliczne wsie. Poza tym szumnie nazwany „kontraktem społecznym” dokument słowem nie wspomina o 24 miejscowościach, które miałyby pozostać w graniach Gminy Lubin. One skazane byłyby na wegetację!

Czyli mamy do czynienia z próbą transferu gminnych pieniędzy do miasta?

Inaczej tego nazwać nie można. Odebranie nam 2/3 budżetu spowoduje niezdolność gminy do wykonywania zadań publicznych, do czego zobowiązuje nas Ustawa o samorządzie gminnym. Jeśli czarny scenariusz by się zrealizował pozostalibyśmy z zadłużeniem nie do udźwignięcia dla pomniejszonej gminy, zobowiązaniami z tytułu „podatku janosikowego” oraz szeregiem pytań dotyczących: trwałości zrealizowanych projektów unijnych, dalszych losów naszych placówek oświatowych, świetlic wiejskich, Ochotniczych Straży Pożarnych czy zespołów folklorystycznych.

Ale to mieszkańców Gminy Lubin pan prezydent nazywa pasożytami…

W ten sposób próbuje ukryć własną nieudolność w zarządzaniu publicznymi pieniędzmi. Gminy, w podobnej sytuacji jak nasza, określa „pasożytniczymi obwarzankami” a wszystkie poprzednie rządy „leniwymi” twierdząc, że podział administracyjny Polski jest sztuczny! Narracja pana prezydenta jest nie do przyjęcia. Gmina Lubin to 31 sołectw, by mogła nadal się rozwijać musi zachować swoją integralność.

Konsultacje w Gminie Lubin pokazały jasno, że nie ma zgody mieszkańców na połączenie z miastem.

Nie byłem pewien decyzji „najmłodszych” mieszkańców, którzy od niedawna mieszkają w Gminie Lubin. Sądziłem, że mogą chcieć przyłączenia do miasta. Usłyszałem jednak, że nie po to wyprowadzali się z Lubina, by teraz do niego wracać. Opinię pozostałych, wielopokoleniowych rodzin naszej gminy znałem, o nią byłem spokojny. Wynik konsultacji przeszedł jednak moje najśmielsze oczekiwania. 98, 23 proc. mieszkańców powiedziało „nie” łączeniu z miastem.

Miasto również prowadziło konsultacje…

Zainteresowanie nimi było niewielkie, wzięło w nich udział zaledwie 19 proc. mieszkańców, podczas gdy u nas 63 proc. Analizując, przy 15 tysiącach mieszkańców Gminy Lubin i ok. 70 tys. mieszkańców Lubina – wygrywamy. W gminnych konsultacjach 10,5 tys. powiedziało „nie” łączeniu. Z danych przedstawionych przez miasto wynika, że w miejskich konsultacjach wzięło udział ok. 13,5 tys. osób. Jest to jednak suma głosów oddanych w ankietach jak również w konsultacjach internetowych, których wiarygodność jest bardzo wątpliwa. Jednego dnia można było głosować wielokrotnie, podczas gdy kolejnego w ogóle nie można było oddać głosu. Gdy wyniki były niekorzystne dla miasta, jednej nocy zostały odwrócone.

Rachunek jest prosty: 3,5 mieszkańców Lubina opowiedziało się przeciw łączeniu. Dodając do tego nasze 10, 5 tys. oraz prawie 8 tys. podpisów lubinian przeciwnych łączeniu z miastem, które zabraliśmy dodatkowo – wygrywamy i to znaczną różnicą: 22 tys. przeciwników do niepełna 10 tys. zwolenników łączenia. Jeszcze w grudniu prezydent Robert Raczyński powiedział „niech zdecydują mieszkańcy, a nie urzędnicy”. Zdecydowali mieszkańcy! Jeśli prezydent bierze odpowiedzialność za swoje słowa, powinien wycofać wniosek.

Gmina Lubin również złożyła wniosek o dokonanie zmiany granic Gminy Lubin, polegającej na włączeniu do gminy trzech obszarów należących dziś do miasta: osiedla mieszkaniowego Krzeczyn, terenów Strefy Aktywności Gospodarczej oraz terenów leśnych i gruntów rolnych wokół szybu ZG Lubin.

Gminni radni podjęli uchwałę w tej sprawie jednogłośnie, a władze Lubina miały trzy miesiące na ustosunkowanie się do tego pomysłu, ale tego nie zrobiły. Zakładamy, że skoro miasto nie powiedziało „nie” oznacza to, że zgadza się na zmianę granic. Mamy nadzieje, że Rada Ministrów weźmie to pod uwagę rozpatrując nasz wniosek.

W tej gminno-miejskiej batalii o granice pojawił się jeszcze jeden wątek, dotyczący kolei. Pociągi Kolei Dolnośląskich mają się nie zatrzymywać w miejscowościach Gminy Lubin ,mimo że w Chróstniku, Gorzelinie i Raszówce powstały nowoczesne perony.

Linia kolejowa nr 289 oraz towarzysząca jej infrastruktura, w tym trzy przystanki znajdujące się na trenie Gminy Lubin, nie zostały zmodernizowane z niczyich prywatnych środków, ale z publicznych pieniędzy. Winny więc służyć całej lokalnej społeczności, w tym naszym mieszkańcom, których potrzeby brane były pod uwagę przy przygotowywaniu dokumentacji oraz określaniu wskaźników rentowności modernizowanej linii kolejowej.

Trudno nie dostrzec tu elementu walki politycznej, w którą próbuje nas wciągnąć prezydent Lubina Robert Raczyński oraz związani z nim Bezpartyjni Samorządowcy, pełniący wysokie stanowiska w zarządzie Województwa Dolnośląskiego oraz we władzach Kolei Dolnośląskich. Niemniej jednak Bezpartyjni Samorządowcy mają zaledwie sześć mandatów w 36 osobowym Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. Wierzę, że zdrowy rozsądek, a przede wszystkim szacunek dla mieszkańców mniejszych miejscowości, wezmą górę nad polityczną arogancją. Jeśli nie, zmuszeni będziemy powiadomić odpowiednie organy, bowiem to już nie tylko polityczny zamordyzm, ale także możliwość niegospodarności w sektorze publicznym.

Ostatnie dni przyniosły jednak decyzję, która może oznaczać zakończenie tej wyjątkowo trudnej batalii o zachowanie dotychczasowych granic gminy…

W naszej opinii zarządzenie o przystąpieniu do miejskich konsultacji w sprawie zmiany granic wydane zostało niezgodnie z obowiązującym prawem. Nasze przypuszczenia potwierdził Dolnośląski Urząd Wojewódzki. Decyzją Wojewody Dolnośląskiego, stwierdzono nieważność zarządzenia prezydenta Lubina dotyczącego przeprowadzenia miejskich konsultacji w sprawie zmiany granic. To, co prawda, jeszcze nie koniec formalnej ścieżki wniosku prezydenta Lubina, ale decyzja ta znacząco przybliża nas do wygranej. Oznacza ona, że miasto nie dopełniło formalnych obowiązków, nałożonych Ustawą o samorządzie gminnym. To kardynalny błąd, który – gorąco w to wierzę – będzie ważnym argumentem podczas podejmowania ostatecznej decyzji przez Radę Ministrów.

Dziękuję za rozmowę